Na scenie zjawił się ponownie zapowiadacz i donośnym głosem oznajmił:
– A teraz nasz stały punkt dla amatorów! Kto chce wypróbować swoje akrobatyczne talenty, może się przespacerować śladem Gracji Ciambolini. Na śmiałka, który tego dokona, czeka nagroda. Oto ona! – Podniósł w górę pękatą butelkę z winem i ciągnął dalej: – Kto po nią sięgnie? Kto w Castelnuovo jest zręczny i odważny? Czekamy!
Tłum zaszumiał. Ludzie podnosili głowy, patrzeli na drżącą jeszcze po popisie linę i wzruszali ramionami. Kto by się tam odważył! Zapowiadacz śmiał się w duchu z ich zakłopotanych min. Wiedział, że nikt się nie zgłosi. Przecież tę butelkę z winem wozi już ze sobą kilka lat i na razie nie znalazł się śmiałek, który by się na nią złakomił.
– No, kto przejdzie po linie? – powtórzył, wodząc wzrokiem po ludziach.
– Ja! Ja przejdę! – zapiszczał nagle jakiś chłopięcy głos.
Wszyscy spojrzeli w kierunku, skąd głos dochodził, ale w tłumie niewiele można było zobaczyć. Dopiero gdy właściciel tego piskliwego głosu wdrapał się na scenę, dostrzegli go wszyscy. Mógł mieć dziesięć lat, w ręku trzymał długi kij. Stanąwszy przed zapowiadaczem, powtórzył jeszcze raz:
– Ja przejdę!
W tłumie rozległy się śmiechy. Zapowiadacz był rozbawiony.
– Ktoś ty? – spytał.
– Janek Bosko z Becchi – odpowiedział mały.
fragment rozdziału Pozwolił ptakom śpiewać.
Opowieść o św. Janie Bosko