„Kościół doświadczał już kryzysów gorszych niż ten obecny”. Prawda czy fałsz?
Spośród kilku papieży, którzy flirtowali z herezją, tylko dwóch posunęło się wyraźnie za daleko: Honoriusz i Jan XXII. Honoriusz dopuścił się błędu w zakresie chrystologii – w liście do pewnego biskupa; został za to pośmiertnie wyklęty i ekskomunikowany jako heretyk przez sobór powszechny oraz przez kilku swoich następców. Jan XXII w serii kazań głosił fałszywy pogląd o wizji uszczęśliwiającej – błąd natychmiast wytknięty przez współczesnych mu teologów, z których część została uznana za buntowników i wtrącona do więzienia. Papież Jan odwołał swój błąd na łożu śmierci, a jego następca, Benedykt XII, niezwłocznie ogłosił bullę zawierającą definicję przeciwną do błędnego stanowiska. Czy zatem ktoś zdrowy na umyśle mógłby w ogóle wpaść na to, żeby katastrofę, jaką pod każdym względem jest pontyfikat Franciszka, porównywać z postępowaniem Honoriusza albo Jana XXII? Owszem; byłoby to jednak jak porównywanie Stalina z niesfornymi skautami.
dr Peter A. Kwasniewski ze Słowa wstępnego
„Cóż, w każdym razie Kościół doświadczał już kryzysów porównywalnych z obecnym”.
Kryzys ariański był bez wątpienia nadzwyczaj poważny: przez kilka dziesięcioleci jedynie garstka z kilkuset chrześcijańskich biskupów zachowała ortodoksję w odniesieniu do centralnej prawdy wiary. Natomiast dzisiaj znakomita większość spośród kilkudziesięciu tysięcy biskupów na świecie nie kultywuje głównych elementów katolickiej tradycji, nie naucza Dziesięciu przykazań – a wręcz im zaprzecza (czego przykładem jest chociażby Amoris laetitia), nie stoi na straży spójności między powszechnym, zwykłym Magisterium a nauczaniem papieża (jak chociażby w kwestii kary śmierci), wyrzeka się głoszenia Chrystusa jako Syna Bożego i jedynego Zbawiciela ludzkości (wystarczy chociażby przytoczyć kierunek obrany w ramach ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego, który przyniósł Pachamamę i dokument z Abu Zabi). To zjawisko kolektywnego szaleństwa, zła na najwyższych szczeblach władzy kościelnej, które przejawia się na niespotykaną dotąd skalę. Nie chodzi bowiem o to, że sam król jest nagi; nagi jest cały jego dwór, a więc także wszyscy urzędnicy, którzy tworzą swoisty rząd gymnosofistów.
dr Peter A. Kwasniewski ze Słowa wstępnego